Pogoda bez zmian. Elbrus nie dał nawet na chwile odpocząć. Niemiłosiernie mroził
mi ręce stopy a w policzki ciskał nieustannie małe zmrożone igiełki.
Jestem odwodniona, wychłodzona i wyczerpana. Wiem, ze muszę bardzo uważać schodząc
ze stromego zbocza. Przemieszczenie nogi tak aby rakiem nie zaczepić o
stuptuty czy o raka jest dla mnie nie lada wyczynem. Schodząc widzę rozbity pomiędzy
wierzchołkami namiot. Nie chcę dopuszczać do siebie myśli ze mogłabym w nim spędzić
noc. A podejście do niego i sprawdzenie, jaki jest w środku ekwipunek
zdecydowanie przekraczało moje możliwości.
Podjęłam decyzje o zejściu do bazy.
Na dnie mojego bukłaku pływały resztki herbaty i lodu. Najgorsze jednak było
to, że rurka i ustnik kompletnie zamarzły. Na nic zdało się rozgrzewanie, kręcenie
i plucie do środka. Jedynym rozwiązaniem było schowanie bukłaka pomiędzy warstwy
ubrań, tak żeby wszystko rozmrozić. Myśl o łyku zmrożonej herbaty utrzymywała
mnie przy wszystkich działaniach. Zrobiłam co trzeba i ruszyłam dalej.
Pogoda zaczęła się pogarszać. Jeszcze ze zbocza widziałam, że nisko osadzone
chmury teraz wypychane są mocno przez wiatr ku szczytowi Elbrusu. To była tylko
kwestia czasu, kiedy nas przykryją.
Wróciłam do mojego systemu „od tyczki do tyczki" i z całych sił staram się
być w nim konsekwentna.
Schodziłam w dół a zamiast coraz lżej zaczęłam oddychać coraz ciężej.
Udawało mi się za to skutecznie wybić z głowy dłuższe przystanki.
Ach! No i rurka i ustnik w moim bukłaku zaczęły działać.
Napiłam się i nabrałam sił!
Mój entuzjazm i lepsze samopoczucie szybko zgasiła chmura, która właśnie nas
dosięgnęła.
Byłam mniej więcej na wysokości 4900mnpm. Widoczność spadła do 10m.
Mojego towarzysza straciłam z pola widzenia :(. Usiadłam na plecaku i pomyślałam:
Super! Z deszczu pod rynnę! Wreszcie przestał wiać ten cholerny wiatr, ale nadal
nie widziałam, co było przede mną! Nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać,
aż się trochę przerzedzi.
Jest, jest, jest tyczka!!! Wstałam jak poparzona i podeszłam do niej. Jest następna!
Nawet jak znikały mi z pola widzenia, wiedziałam mniej więcej jaki kierunek
powinnam obrać. Cała trasa jest otoczkowana, ale prowadzi zygzakiem. Każda odchyłka,
odejście od trasy zwielokrotnia błąd. Jest to najczęstszą przyczyną wypadków na
Elbrusie. Gwałtowna zmiana pogody i problemy z odnalezieniem trasy znacznie
zwiększają ryzyko spadnięcia ze zbocza lub wpadnięcia do szczeliny.