Po jakimś czasie skończyła się herbata. I ta zamarznięta i ta w termosie. Zejście w kompletnej mgle zrujnowało mnie. Nie potrafiłam oszacować swojego położenia. Nie wiedziałam ile jeszcze zostało do bazy. Nie wiedziałam jak rozłożyć resztki sil :(. Zdjęłam raki i zaczęłam obsuwać się po śniegu co jakiś czas, dzięki Bogu, dostrzegając tyczki z napisem REDFOX, REDFOX.
Nogi plątały się pode mną. Jak przestawałam widzieć tyczki siadałam na plecaku i czekałam jak na zbawienie. Jak tylko dostrzegłam jakaś ześlizgiwałam się ku niej. Wydawało mi się ze minęły godziny!
W oddali zobaczyłam sylwetki ludzi. Gdyby nie to ze z nimi rozmawiałam mogłabym posadzić siebie o halucynacje. Od Priuta dzieliło mnie jeszcze ok 25 minut drogi. To była dla mnie jedna z najważniejszych wiadomości tego dnia!
Widzę bazę! Dotarłam do bazy!
Tam na górze moje ciało mniej klub bardziej posłusznie wykonywało rozkazy wysyłane z mózgu. Tu, przy bazie kompletnie odmówiło mi posłuszeństwa.
Z wyczerpania, wychłodzenia i stresu zwymiotowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz