Jestem zdecydowana przeciwniczka wjazdów kolejka na wyższe wysokości. No chyba że ma się za sobą dwutygodniowa aklimatyzacje. W moim przypadku był to chyba wybór mniejszego zła.
Pic, pic, pic i jeszcze raz pic. To był mój jedyny ratunek na tak szybka zmianę wysokości. Tego dnia wypiłam chyba z 5 litrów słodkiej herbaty. Świetnie nawodniłam sobie organizm i nie odczuwałam żadnych dolegliwości typowych dla tych wysokości.
Następnego dnia chciałam podejść do Skal Pastucha (ok 4600) i następnie zejść na dol do Priuta.( 4100). W noc przed wyjściem nie zmrużyłam oka :(. Wiatr łomotał o mój namiot, zatyczki do uszu na nic się zdały. W oddali nad miasteczkiem szalała burza co jakiś czas rozjaśniając niebo. Elbrus był w jednej wielkiej czarnej ochlani. Chyba mnie czaka jutro próbowanie tutejszych trunków z Służba Górska w bazie w Priucie :).
Ok 2.30 przejaśniło się zaś a ok 4.00 Elbrus usłany był gwieździstym niebem.
Pic, pic, pic i jeszcze raz pic. To był mój jedyny ratunek na tak szybka zmianę wysokości. Tego dnia wypiłam chyba z 5 litrów słodkiej herbaty. Świetnie nawodniłam sobie organizm i nie odczuwałam żadnych dolegliwości typowych dla tych wysokości.
Następnego dnia chciałam podejść do Skal Pastucha (ok 4600) i następnie zejść na dol do Priuta.( 4100). W noc przed wyjściem nie zmrużyłam oka :(. Wiatr łomotał o mój namiot, zatyczki do uszu na nic się zdały. W oddali nad miasteczkiem szalała burza co jakiś czas rozjaśniając niebo. Elbrus był w jednej wielkiej czarnej ochlani. Chyba mnie czaka jutro próbowanie tutejszych trunków z Służba Górska w bazie w Priucie :).
Ok 2.30 przejaśniło się zaś a ok 4.00 Elbrus usłany był gwieździstym niebem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz